Markę Pulanna przypomniałam sobie widząc jej uroczo wyglądające kosmetyki w Rossmannie. W moim na stanie są dwa z serii kawiorowej i trzy ze złotej. Zauważyłam też, że w Rosssku nigdy nie ma promocji na tę markę.
Wgryzając się w temat trafiłam na stronę i sklep on line tej marki (ale z tego co wiem te kosmetyki są też już w Hebe), i postanowiłam się z nią porządnie zapoznać. A ofertę marka ma o niebooo bogatszą niż ta rossmannowa..!
Na IG pokazywałam moje zakupy (tak, tak, za wszystko zapłaciłam z własnej kieszeni) i próbki, których nie pożałował mi sklep:
A tę nazwę - PULANNA - i kosmetyki-kuleczki w żelu przypomniałam sobie jeszcze z zamierzchłych czasów i ich reklam w "Twoim Stylu" w latach 90-tych. Były wtedy w moim pojęciu mega drogie, no i byłam przekonana, że są zagraniczne.
Krem ma - jak wiele kosmetyków tej marki - charakterystyczną, uroczą i fotogeniczną formułę kuleczek o gęstej konsystencji w symetrycznej strukturze zatopionych w żelu:
i dołączoną do opakowania łyżeczkę- szpatułkę:
Info od producenta (Zauważcie, że po polsku jest naklejka! Informacje wydrukowane na kartoniku są po angielsku, francusku i niemiecku):
Skład (może niech wypowie się o nim ktoś z Was, kto takowe studiuje) i gramatura:
Cena 36 zeta.
Fokus na kosmetyk:
Wg mnie:
- krem jak na regeneracyjny zadziwia swoją lekkością, ja z moją sucha i 38-letnią skórą wybieram - nawet na dzień - bogate i otulajace formuły,
- używam go tylko na noc, bo (większość ludzi ma tak z bogatymi, tłustymi konsystencjami!) nie nadaje się od dla mnie pod makijaż. Jest za... lekki, i każdy, nawet najlżejszy podkład marze się na nim i wygląda jak tynk i szpachla,
- to, że nie ma jakiegoś dozownika z pompką, który sam by już gniótł kuleczki (tak jak np. kosmetyki Bielendy) powoduje, że to od naszego widzimisie zależy, ile my sobie wygrzebiemy łyżeczką żelu, a ile kulek, ale
- kulek i ich bogatszej treści jest znaczenie mniej niż żelu, w którym są zawieszone, toteż kosmetyk jest bardzo lekki,
- w moim odczuciu jest niewydajny, a może tyle go nakładam, żeby poczuć, że mam cokolwiek na skórze.
Efekty:
- używany na noc rano pozostawia skórę przyjemną w dotyku, nawilżoną i napiętą. Jestem zadowolona.
Podsumowanie:
Jestem z niego zadowolona, ale nie mogę stosować go pod makijaż i drugi raz go nie kupię, bo jest taki leciutki... Dla mnie za lekki. Na pewno polecam go cerom młodszym niż moja lub/i mniej suchym oraz wszystkim, którzy lubią wodne formuły i krem-żele na azjatycką modłę. Nie trzeba jechać po takowe do Korei, wystarczy do Końskowoli :)
Wygląda świetnie, ale dla mnie to są przeciętne kosmetyki o nieciekawych składach ;/
OdpowiedzUsuńKonsystencja z tymi kuleczkami mocno mnie kusi - jak zauważyłaś podobne ma Bielenda i z nich jestem zadowolona. Może skuszę się na porównanie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa formuła. Jednak jakoś nie czuje się skuszona.
OdpowiedzUsuńNa razie nie czuję potrzeby sięgania po ten krem, ale uroku mu nie można odmówić :)
OdpowiedzUsuńKrem wizualnie wygląd super, ale ten olej mineralny i 2 parabaeny w składzie to nie dla mojej cery.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ma parafinę, nie lubię jej w kosmetykach do twarzy... A te kosmetyki też pamiętam, jak byłam dzieckiem, używała ich moja mama ;)
OdpowiedzUsuńNie znam marki. Patrzac na skład to się raczej nie skusze na zakup.
OdpowiedzUsuń